"Silver. Pierwsza księga snów" Kerstin Gier

org. Silber. Das erste Buch der Träume
seria: Silver - księgi snów (#1)
wyd. Media Rodzina

Tematyka snów wraca do mnie jak bumerang. Raz się interesuje nią bardziej, raz mniej. Nie mniej jednak uwielbiam motyw snów w książkach fikcyjnych, ponieważ daje to autorowi niezłe pole do popisu.

Liv wraz ze swoją młodszą siostrą Mią przeprowadzają się do Londynu. Obie siostry muszą sprostać nowym wyzwaniom tj. zaaklimatyzowanie się w szkole, poznanie nowych znajomy, nie zgubienie się w dużym mieście, a przede wszystkim pogodzenie się z faktem, że będą częścią nowej rodziny. Liv musi oswoić się z jeszcze jedną rzeczą, mianowicie jej sny, które już wcześniej były szalone, zaczynają być jeszcze bardziej dziwne i dziewczyna zauważa, że może wnikać do snów innych osób.

Kerstin Gier miała już okazję zjednać sobie polskich czytelników za pomocą Trylogii Czasu, na którą składa się Czerwień Rubinu, Błękit Szafiru oraz Zieleń Szmaragdu. Po sukcesie pierwszej trylogii dla młodzieży, niemiecka autorka napisała kolejną, która tak jak Trylogia Czasu również przeznaczona jest dla nastoletnich czytelników i zawiera elementy fantastyki. Trylogia ta powiązana jest ze snem i nazywa się Silver - księga snów. W czerwcu 2016 roku miała miejsce premiera pierwszego tomu Silver. Pierwsza księga snów, a już we wrześniu poznamy dalsze losy za sprawą drugiego tomu.

Gdy moje oczy ujrzały po raz pierwszy tę książkę w niemieckiej księgarni, wiedziałam że musi ona być moja. Po pierwsze kierowały mnie czysto estetyczne pobudki, bo okładka jest niesamowicie piękna, a że ja jestem łasa na piękne i nietypowe okładki, to od razu mnie urzekła. A po drugie chciałam poznać inne historie, które wyszły z pod pióra Kerstin Gier, bo uwielbiam Trylogię Czasu i uważam, że jest to jedna z lepszych trylogii dla młodzieży. Kilka razy przymierzałam się do kupna wydania niemieckiego, jednak przez cenę cały czas się wahałam. W końcu na Warszawskich Targach Książki zobaczyłam stoisko Media Rodzina, na którym był ogromny plakat Silver i pełno tych książek, aż zaniemówiłam z szoku i na następny dzień, gdy już się z niego otrząsnęłam, poleciałam kupić tę książkę.

Po lekturze Silver zastanawiam się czy czasami ta trylogia nie podbije bardziej mojego serca niż przygody Gwendolyn i Gideona. Od pierwszych stron zakochałam się w tej książce, ponieważ była ona zabawna, później coraz bardziej tajemnicza i intrygująca i musiałam na siłę odkładać jej czytanie, aby za szybko jej nie przeczytać, bo chciałam być jak najdłużej w świecie Liv i jej przyjaciół. Dlatego też starałam się powoli odkrywać jak to się dzieje, że bohaterowie książki potrafią podróżować między snami, jakie mają problemy czy naprawdę istnieje jakaś magia itp. Totalnie zostałam pochłonięta i po skończeniu pierwszego tomu już chciałam drugi, więc muszę się nieźle uzbroić w cierpliwość.

Poza fabułą, która była niezwykle interesująca, pokochałam bohaterów. Najbardziej oczywiście polubiłam się z Liv, bo miała ona niezły charakterek. Nieco przypominała mi ona Gwendolyn albo raczej hybrydę Gwendolyn i jej przyjaciółki Leslie. Podobało mi się w niej to, że miała gadane, była zabawna, dociekliwa, taka bardzo pozytywna. Taką kolejną postacią, którą od razu polubiłam była Lottie, opiekunka Liv i jej siostry Mii. Świetna postać drugoplanowa, która była również zabawna, nieco zakręcona, ale troskliwa. Z postaci męskich zdecydowanie najlepszy jak na razie był Greyson, dlatego że był zagadką i mam nadzieję, że w kolejnych tomach poznam go jeszcze lepiej.
Z takich osób, których nie polubiłam była Emily. Coś mi w niej nie pasuje i będę bacznie ją obserwować. No i niestety, ale też nie jestem jeszcze pewna Henry'ego. Niby fajny, niby powinnam go lubić, bo z tego taki bad boy, niby jest ta chemia między nim a Liv, ale jakoś tak nie wiem.

Sam pomysł na motyw snów mega mi się spodobał. Jak już na początku wspomniałam, uwielbiam go, bo autor może poszaleć i puścić wodzę fantasy, bo w snach wszystko jest możliwe. I w tym wypadku Kerstin Gier nie zawiodła. Bardzo dobrze poradziła sobie z tym motywem i fajnie przedstawiła to jak bohaterowie mogą podróżować pomiędzy swoimi snami, jak to jest możliwe, co spowodowało, że zaczęli w ogóle śnić wspólnie. Gdyby nie to, że nie chcę Wam psuć zabawy z czytania, zdradziłabym więcej, bo ta książka to był świetny wstęp do świata snów.

Ok, ok wszystko pięknie, ładnie i cukierkowo, ale była jedna , dosłownie jedna rzecz, która średnio mi się spodobała. Wątek miłosny. Wątek miłosny, który powstał między Liv i Henrym. Ok, czuć tę chemię między nimi, ale to co działo się między nimi zdecydowanie za szybko się toczyło. Ja wiem, że oni są nastolatkami i buzują w nich hormony, przyciąga ich do siebie itd., ale czemu tak musi być. Dla mnie to było zbyt szybkie tempo i dokładnie tak samo miałam ze związkiem Gwendolyn i Gideona. Też wtedy nie podobał mi się ich romans, bo miał zbyt szybkie tempo, ale tam jeszcze był problem z tym, że czasami nie wiadomo było o co chodzi tej dwójce.

Ogromnie żałowałam, że muszę zakończyć czytanie Silver. Pierwszej księgi snów, bo była to świetna lektura. Zakończenie było naprawdę fajne i nieco mnie zaskoczyło, bo myślałam, że autorka pójdzie nieco w innym kierunku, więc miałam miłą niespodziankę. Czasami żałuję, że nie dowiedziałam się o polskim wydaniu nieco później, bo teraz odczuwam pustkę i chciałabym poznać dalsze losy Liv, a teraz muszę czekać kilka miesięcy. Dobrze że czas tak szybko płynie, to jakoś dam radę. Najgorsze jest, że nie wiem kiedy wyjdzie ostatni tom tej trylogii. Oby równie szybko.


Komentarze