Sobota z filmem: Mad Max. Na drodze gniewu (2015)

org. Mad Max Fury Road


Jednym z większych zaskoczeń tegorocznych Oscarów był film Mad Mad: Na drodze gniewu. Jakoś nieszczególnie spieszno mi było do obejrzenia jego, bo od początku nie czułam, aby był to film dla mnie, ale przez to, że staram się obejrzeć wszystkie filmy nominowane do kategorii Najlepszy film, to musiał się on znaleźć na mojej liście. Jednak w momencie, gdy ten film otrzymał sześć statuetek Oscara, zaczęłam wątpić w swoje przeczucia. Dlatego film, który zostawiłam sobie na sam koniec do obejrzenia, postanowiłam umieścić na szczycie listy filmów do obejrzenia.

Mad Max, który jest prześladowany przez demony przeszłości, przemierza samotnie świat. Na swojej drodze trafia na Imperatorkę Furiosę, która chcąc uciec od rządów Wiecznego Joe wraz z innymi uciekinierkami, zmierza do swojej ojczyzny.

Po obejrzeniu tego filmu dochodzę do wniosku, że muszę lepiej ufać swoim przeczuciom. Dlaczego? A to dlatego, że ten film mi się nie podobał. Zdawałam sobie sprawę, że to może nie być moja bajka, i miałam całkowitą rację. Przez te całe dwie godziny, które trwa film wynudziłam się masakrycznie. Obserwowanie jadącej cysterny i od czasu do czasu jakiejś "bójki" nie jest dla mnie czymś fascynującym, więc dla mnie w tym filmie się nie wiele działo. Szczerze mówiąc to ten film bardziej kojarzył mi się z grą na PS1 Hot Wheels, w którą grałam jak byłam nastolatką, i wtedy to sprawiało mi ogromną frajdę.

Chociaż pod względem fabuły film mi się nie podobał, to nie mogę go w jakiś sposób nie docenić. Mad Max: Na drodze gniewu dostał sześć statuetek Oscara, wśród nich były statuetki za montaż, kostiumy, scenografię i charakteryzację. I patrząc na ten film pod tym kątem, to mogę się z ręką na sercu zgodzić, że zasłużył na te nagrody. Montaż jest naprawdę świetny, uwielbiam takie przejścia z jednej rzeczy do drugiej. Kostiumy i charakteryzacja również bardzo mi się podobała. Pustynna scenografia, która może się wydawać oklepana, też całkiem nieźle się prezentowała. Fajne jest też w tym filmie to, że użyto w nim mało efektów specjalnych robionych komputerowo, większość to efekt pracy kaskaderów.

Czy żałuję, że obejrzałam ten film? Jakoś nieszczególnie. Mam go już z głowy co mnie cieszy, ale raczej więcej niż ten jeden raz go nie będę oglądać. Patrząc stereotypowo, to jest to zdecydowanie bardziej film dla facetów niż dla kobiet, ale jeśli ktoś lubi pościgi w post apokaliptycznym wydaniu, dużo wybuchów, scen kaskaderskich to jak najbardziej polecam.


Komentarze