"Mara Dyer. Tajemnic" Michelle Hodkin

org. The Unbecoming of Mara Dyer
seria: Mara Dyer (#1)
wyd. YA!

W 2014 roku nie było bloga i vloga, gdzie ktoś by nie wspomniał na temat pierwszego tomu z trylogii Mara Dyer. Oczywiście ja także uległam szałowi na Marę i zakupiłam sobie swój własny egzemplarzy. Miałam zacząć czytać tę książkę niedługo po zakupie, ale wiecie jak to jest z planami książkowymi, ciągle się zmieniają. Jednak cały czas zastanawiałam się, co jest tajemnicą tej książki, że pokochały ją miliony.

Czwórka przyjaciół udaje się do starego pustego szpitala. Tam dochodzi do tragedii, z którego cało wychodzi jedynie Mara. Dziewczyna budzi się w szpitalu, nic nie pamięta, nie wie gdzie jest, a rodzice przekazują jej, że jej przyjaciółki i chłopak zginęli w ruinach. Aby zapomnieć o przykrych wydarzeniach i mieć nowy start Mara wraz z rodziną przenoszą się na Florydę. Tragedia jednak daje o sobie znać, nastolatka zaczyna widzieć swoich zmarłych przyjaciół.
Podchodząc do tej książki miałam ogromne oczekiwania, prawie takie jak Mont Everest albo może nawet większe. I co? Nie mogę powiedzieć, że zostały one w stu procentach spełnione, ale też nie mogę powiedzieć, że książka okazała się klapą. Podobała mi się i to bardzo, ale nie zachwyciła mnie tak jak wszystkich naokoło.

Mara Dyer. Tajemnica okazała się świetną lekturą na wrześniowo-październikowe wieczory. Język lekki i przyjemny, a tajemnica którą skrywała nasza główna bohaterka była ciekawa i nie mogłam się doczekać aż dowiem się więcej i więcej. Przyznam się, że czytałam ją nieco na raty, ponieważ w tym czasie zaczęłam kilka książek i musiały one zostać skończone szybciej, ale za każdym razem jak wracałam do Mary to strony migały mi przed oczami tak szybko się ją czytało.

A co do całej tajemnicy, którą skrywała Mara to bardzo spodobał mi się pomysł autorki. Uwielbiam takie klimaty rodem z szpitali psychiatrycznych. Przez to, że oglądałam sporo recenzji na temat tej książki, to wiedziałam, że nastolatka w jakiś sposób widzi zmarłych, ale myślałam, że będzie to coś na zasadzie Zaklinaczki duchów albo książek Meg Cabot z serii Pośredniczka, a to co przedstawiła nam Michelle Hodkin było znacznie fajniejsze i ktoś o słabszych nerwach mógłby się trochę bać. Mnie niestety ta część w żaden sposób nie przestraszyła, ale z niecierpliwością czekałam na te momenty, gdy coś nie wiadomo skąd się pojawi albo wyskoczy.

Teraz może nastąpić pytanie, skoro podobała mi się fabularnie ta książka to czemu mnie nie zachwyciła? I tu jest pies pogrzebany. Część, nazwijmy to horrorowa, ogromnie mi się podobała i gdyby było jeszcze więcej tych momentów zakochałabym się, ale mamy tutaj również wątek miłosny, który nie do końca mi się spodobał. Noah wydawał mi się na początku interesujący i zwykle jeśli widzę taki typ faceta w książce to od razu go uwielbiam i piszczę przy momentach, gdy zaczyna iskrzyć między głównymi bohaterami. Jednak ani Noah ani Mara nie przekonali mnie pod względem miłosnym. Nie czułam chemii, nie czułam iskry, nie czułam nic. Dla mnie ten wątek mógłby nie istnieć, a Mara i Noah lepiej by dla mnie sprawdzili się jako para przyjaciół.

Ale wiecie co jest najlepsze w pierwszym tomie Mara Dyer? Okładka! Jednym słowem jest ona boska! Jak oglądałam filmiki z recenzjami to wszyscy się zachwycali na pierwszym miejscu okładką i z jednej strony widziałam, że jest piękna, ale jak chwyciłam ją w swoje ręce to zrozumiałam te zachwyty. Mogę Wam tu teraz pisać, że w zależności od światła inaczej ta książka wygląda i trudną ją w odpowiedni sposób obfotografować, ale słowa nie oddadzą tego jak piękna jest ta okładka i jakie wrażenie robi ona na żywo. To trzeba samemu zobaczyć, więc nawet jeśli nie macie zamiaru czytać tej książki to idźcie do księgarni albo do biblioteki i zobaczcie chociaż okładkę.

Cieszę się, że wreszcie zabrałam się za Marę Dyer, bo była to naprawdę fajna lektura i już nie mogę się doczekać aż przeczytam kolejne części tej trylogii. Nic na ich temat nie słyszałam, ponieważ wolałam przez przypadek nie usłyszeć spoilerów dotyczących pierwszej części. Mam nadzieję, że spodobają mi się równie jak Tajemnica albo nawet i bardziej.

Komentarze

  1. Ta seria chodzi za mną już od dłuższego czasu. Zazwyczaj omijam tego typu książki, jednak do tej mnie jakoś dziwnie ciągnie. Mam nadzieję, że w tym roku uda mi się w końcu sięgnąć po trylogię Mara Dyer. Coś czuję, że mi się spodoba :)

    Pozdrawiam :)
    http://mybooktown.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ciekawa recenzja obiecałam sobie że do końca stycznia przeczytam chociaż pierwszą część serii pozdrawiam http://wiktoriaczytarazemzwami.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Za wszystkie komentarze bardzo dziękuję.

Komentarze typu: "obs za obs", "kom za kom", "fajny blog. zapraszam do mnie" czy "wpadnij do mnie na konkurs" będą uznawane za spam, a co za tym idzie będą kasowane!