"Shame" Rachel Van Dyken | BOOKMAS | DZIEŃ 16


Po tym jak przeczytałam Fearless, czyli dodatkowy tom trylogii Zatraceni od razu zabrałam się za zakończenie tej trylogii, czyli Shame. Teraz ostatni tom już jest w Polsce i nosi tytuł Wstyd, ale ja byłam zbyt niecierpliwa, aby czekać aż wyjdzie w Polsce i zabrałam się za ebooka po angielsku. I powiem Wam, że miałam niezłe przygody przy czytaniu tej książki.

Lisa od zawsze wspierała Gabe'a w trudnych sytuacjach, pogodzeniu się z mroczną przeszłością, jednak mało kto wie, że i ona skrywa pewną tajemnicę, która nie daje jej żyć. Ta tajemnica i przeszłość coraz bardziej daje o sobie znać, ponieważ ktoś zaczyna wysyłać jej dziwne wiadomości przez które dziewczyna zaczyna się bać.

Dodatek do trylogii Zatraceni, Fearless ogromnie mi się podobał, co prawda opowiadał on głównie o innych bohaterach, ale jednocześnie był to wstęp do Shame. Na następny dzień jak już nieco ochłonęłam z emocji to zabrałam się za ostatni tom. I już na samym początku lektury dostałam taką dawkę emocji, taką dawkę mocnej historii, że musiałam sobie dawkować w odpowiedniej ilości tę książkę.

Tak jak w poprzednich tomach Utrata i Toxic, każdy rozdział jest rozpoczęty cytatem, któregoś z bohaterów, ale tutaj jest mała różnica, ponieważ mamy fragmenty dziennika, osoby a dokładnie mężczyzny, który był związany z Lisą. Te fragmenty były dla mnie dewastacyjne. Właśnie one nadawały tej książkę takich emocji, bo pokazywały jaką tragedię przeżyła wcześniej Lisa. Podczas czytania zapierało mi dech w piersiach i naprawdę ciężko mi się czytało, bo nie mieściło mi się w głowie jak niektórzy potrafią być okrutni, jak potrafią psychicznie niszczyć człowieka i tak jak większość innych czytelników zgodziłam się z tym, że ta książka jest najmocniejsza.

Jednak później, gdy dobrnęłam do połowy książki, to miałam mały kryzys, inne obowiązki odciągnęły mnie na jakiś tydzień od czytania i przez to całkowicie wybiłam się z rytmu, a co za tym idzie Shame przestał mi się tak bardzo podobać jak wcześniej. Oczywiście te fragmenty dziennika nadal dawały mi sporo emocji, ale historia teraźniejsza zaczynała się robić dla mnie nudna i oklepana. W tym co działo się teraz, Lisa poznała pewnego nauczyciela, a właściwie profesora o imieniu Tristan, który jest drugim narratorem, a między nimi zaczęło iskrzyć. Nie powiem zawsze lubiłam takie klimaty, zakazany owoc, przystojny profesorowie w których studentki się zakochują itd. I jak to wszystko zaczęło się rozkręcać to aż piszczałam, jednak ciągłe powtarzanie obu bohaterów z jaką chęcią rzuciliby się na siebie zaczynało być nużące i ciągnąć się jak w flaki z olejem. Momentami zaczynało mi to wszystko przypominać Pięćdziesiąt twarzy Greya, ale jedyny plus tego był taki, że tutaj język był dużo lepszy. Dlatego ten cały romans przestał mnie kręcić i starałam się jak najszybciej przebrnąć przez te strony.

Skoro początek był rewelacyjny, a środek średni to już powoli tylko brnęłam do przodu, aby skończyć i dowiedzieć się kto prześladuje Lisę, jak zakończy się romans między studentką a nauczycielem. I zakończenie mi się spodobało, chociaż spodziewałam się, że może coś się takiego zdarzyć. Bardzo szybko domyśliłam się, kto może być owym prześladowcą, bo od początku miałam podejrzenia, Ale zastanawiałam się właśnie czy autorka z zakończeniem postąpi schematycznie czy może mnie zaskoczy i wybierze to drugie zakończenie o którym myślałam. I co? Zaskoczyła mnie postępując bardzo schematycznie, ale mimo to jakoś mi to nie przeszkadzało. Byłam zadowolona z tego jak wszystko się potoczyło i jak zakończona została trylogia Zatraceni.




Komentarze