"Serce ze szkła" Kathrin Lange

org. Herz aus Glas
seria: Serce ze szkła (#1)
wyd. MUZA

Jak to znane porzekadło mówi Nie oceniaj książki po okładce. Już wyrosłam z fazy na różowe okładki książek, tak jak byłam nastolatką to, gdy tylko widziałam różową, a nie daj boże błyszczącą okładkę, musiałam wypożyczyć tę książkę. Kiedy zobaczyłam okładkę Serca ze szkła to stwierdziłam, o nie, to nie zapowiada się dobrze. Na sto procent będzie to ckliwe romansidło dla nastolatków i będę się nudzić. Nic bardziej mylnego, nie mogłam się oderwać od lektury.

Juli ma wielkie plany na imprezę sylwestrową, jednak one muszą odejść w siną dal, ponieważ ojciec prosi ją o pewną przysługę. Przyjaciel ojca Jason chce, aby dziewczyna dotrzymała towarzystwa jego synowi Davidowi. Chłopak w ostatnich tygodniach sporo przeszedł, ma depresję, ponieważ jego dziewczyna Charlie popełniła samobójstwo. Po przyjeździe na Martha's Vineyard Juli odkrywa, że dzieją się tam dziwne rzeczy, a ona ma zamiar poznać tego powody.

Z literaturą niemiecką miałam już nie raz styczność, jednak szczerze mówiąc niewiele książek napisanych przez niemieckich autorów podoba mi się. Gdybym miała wybierać książkę albo serię niemieckiej autorki albo autora, którą uwielbiam to na pierwszym miejscu muszę wymienić Trylogię czasu Kierstin Gier. Bałam się, że Serce ze szkła może okazać się mało interesująca lekturą i po raz kolejny zniechęcę się do literatury niemieckiej dla młodzieży, ale całe szczęście książka mnie miło zaskoczyła.

Książka osadzona jest w czasach współczesnych, a jeszcze dokładniej mówiąc zaczyna się wszystko od przerwy świątecznej, ale całe te opisy związane z wydarzeniami oraz miejscem, w którym główna bohaterka się znajduje bardziej kojarzy się z Halloween, ponieważ powieść utrzymana jest w lekkim klimacie gotyckim. W sumie nic dziwnego, gdyż znajdują się w niej podobieństwa odnośnie powieści brytyjskiej autorki Daphne du Maurier Rebeka. Podczas czytania autorka nam wyjaśnia jakie są podobieństwa, więc młodszy czytelnik albo taki, który nie jest zaznajomiony z tą książką, nie musi się martwić, że nie zrozumie odniesień.

Poza mroczną atmosferą, która jest spowodowana opisami miejsc tj. wystrój willi Sorrow, nawet nazwa tego budynku jest ponura, to na dodatek mamy tutaj odniesienia do folkloru i klątwę, która związana jest z wyspą. Klątwę Madelein, która mówi o tym, że każda zakochana kobieta nie zazna na wyspie miłości i prędzej czy później popełni samobójstwo, rzucając się z klifu.

Co do samej treści książki. Ja rozdzielam to na dwie części, tę z wątkiem miłosnym i tę bardziej tajemniczą, może nawet dla niektórych straszną. Pierwsza część średnio mi się podobała, ponieważ wątek miłosny nie przypadł mi do gustu i nudziłam się podczas wywodów bohaterki jak to jest serce zrobiło się nagle ze szkła i jak bardzo ją to boli. Całkowicie ją rozumiem, pierwsza poważna miłość może bardzo boleć, ale w żaden sposób jej nie współczułam z tego powodu, ani w ogóle się z nią nie polubiłam, ale o tym za chwilę. Zaś druga część z wątkiem klątwy, tajemnicy, ponurą atmoferą bardzo mi się spodobała. Cały czas zastanawiałam się czy klątwa jest prawdziwa czy stoi za tym człowiek, który chce zniszczyć bohaterów albo może jedno i drugie. Podobało mi się to jak Juli szukała wskazówek, ale tutaj były momenty, które działały mi na nerwy. Jakie? Otóż tak jak w serialach brazylijskich często są momenty, gdy czegoś już mamy się dowiedzieć i tu nagle koniec odcinka, a w następnym i tak nie dowiadujemy się tej rzeczy. I właśnie tak się działo tutaj, już mieliśmy się coś dowiedzieć na temat Charlie, a tu nagle: "a nie to jest nieważne". Serio denerwujące.

Bohaterowie byli fajnie wykreowani. Najbardziej przypadł mi do gustu David, który był cichy, zamknięty w sobie, taki depresyjny, skojarzył mi się on nieco z Heathcliffem z Wichrowych Wzgórz, ale tylko na początku, później już zdałam sobie sprawę, że się mocno myliłam. Bardzo go lubiłam. Naszej narratorki Juli w ogóle nie polubiłam. Wydawała mi się ona za miękka, za flegmatyczna, często nie wiedziałam o co jej chodzi, gubiłam się w jej myślach. Ale był jeden bohater, którego nie wiedziałam czy lubię czy nie lubię. Taylor. Z jednej strony uważałam, że był fajny, ale z drugiej zachowywał się jak kawał gnoja. Raz przyjaciel, raz wróg. Taylor był bardzo zagadkową postacią, więc intrygowała mnie.

Rozwiązanie całej zagadki i zakończenie książki było dla mnie też trochę oklepane i łatwe do przewidzenia, chociaż nie powiem Kathrin Lange nieco namieszała i potrafi wodzić za nos czytelnika i potrafi zmienić bieg wydarzeń o trzysta sześćdziesiąt stopni. Mimo to jestem trochę zwiedziona zakończeniem, bo już się cieszyłam, a tu nagle wszystko poszło nie po mojej myśli. Lubię pewien typ zakończenia historii miłosnych, których nie znajduję często w książkach, więc już myślałam, że to będzie to, ale jednak nie.

Teraz jestem ciekawa o czym będzie druga część trylogii Serce ze szkła, ponieważ dla mnie ta historia wydaje się zakończona, jednak Juli zapowiedziała nam, że za jakąś sprawą musi wrócić na wyspę. Ogromnie mnie to zaciekawiło, więc z pewnością będę czekać na Serce w kawałkach.

Komu polecam tę książkę? Osobą, które lubią tajemnice, klątwy, mroczne, ciemne, depresyjne miejsca i oczywiście nieszczęśliwe miłości. Na pewno będzie to fajna lektura na czas Halloween, bo można poczuć dreszcze czytając ją.


Za egzemplarz do recenzji dziękuję wydawnictwu Mira*


*Otrzymanie egzemplarza recenzenckiego nie miało żadnego wpływu na moją opinię.



Komentarze