"Utrata" Rachel van Dyken + videorecenzja


org. Ruin
seria: Zatraceni (#1)
wyd. Feeria Young

Zaraz po wyjściu Utraty Rachel van Dyken, tyle się nasłuchałam i naczytałam pozytywnych recenzji na jej temat, że byłam przygotowana na wiele. W szczególności na łzy, bo właśnie praktycznie wszystkie recenzje opisywały tę książkę jako wzruszającą, emocjonującą, więc przygotowałam sobie zapas chusteczek. I bardzo się one przydały.

Kiersten rozpoczyna naukę na Uniwersytecie Waszyngtońskim. Dziewczyna nikogo tam nie zna, przez przejścia z przeszłości ciężko jest się jej zapoznać z innymi ludźmi, jest wycofana na świata. Jednak los chce, aby stawiła czoło wszystkim swoim lękom, dlatego poznaje ona Wesa, chłopaka z ośmiopakiem, który ma tajemnice.

Zanim zabrałam się do czytania ogarnął mnie lekki strach. A co jak mi się ta książka nie spodoba? Co jeśli nie zrozumiem dlaczego wszyscy się nią zachwycają? A co jeśli jestem już za stara na takie książki? Moje obawy były bezpodstawne. Już od pierwszych stron książka mnie zainteresowała, a pojawienie się Wesa sprawiło, że ją pokochałam. A muszę przyznać, że bardzo rzadko mi się przydarza, aby już na początku wiedzieć, że będzie to jedna z lepszych książek tego roku.

Na początku muszę wspomnieć o bohaterach, którzy są naprawdę dobrze stworzeni. Kiersten i Wes oczywiście wybijają się na pierwszy plan, ponieważ to z ich perspektyw możemy poznać całą historię. Oboje są bardzo intrygujący, bo mają oni tajemnice. Kiersten zmaga się z demonami przeszłości. Dziewczyna nie może się pogodzić z tym, że jej rodzice zginęli w wypadku i obwinia się o to. Bardzo się z nią zżyłam, czułam jej ból, ogromnie jej współczułam.

Weston za to skradł moje serce. Toż to chłopak marzenie. Poza dobrym wyglądem, jest troskliwy, opiekuńczy, zabawny. Chociaż muszę przyznać, że na początku trochę uznałam go za stokera, ale sama z przyjemnością takiego stokera jak Wes bym przygarnęła. I również skojarzył mi się on nieco z Daemonem z Obsydianu. No tak, ale poza tymi wszystkimi pozytywami, które wymieniłam musi być jakieś ale. I jest, bo chłopak cierpi na raka. Codziennie musi brać eksperymentalne leki, ponieważ standardowe środki już zawiodły, a jedyną nadzieją uratowanie jego życia jest operacja, która nie jest łatwa, bo guz jest umiejscowiony w trudnym miejscu. Pokochałam Westona za to, że mimo choroby nie poddaje się. On również ma za sobą ciężką przeszłość, ale wszystkie te czynniki, które mu się przydarzyły sprawiły, że jest jeszcze silniejszy i walczy. Jak chce coś osiągnąć to tak będzie.

Również polubiłam się z pozostałą dwójką bohaterów, a mianowicie z Lisą, współlokatorką Kiersten, oraz Gabem. Lisa była naprawdę super. Szalona dziewczyna, trochę zakręcona na punkcie chłopaków, ale pozytywnie zakręcona, takich przyjaciół to ze świecą szukać. Co do Gabe'a, to chociaż go lubiłam, to momentami mnie denerwował, bo bałam się, że przez niego ta książka pójdzie w kierunku kolejnego trójkąta miłosnego i nie lubiłam jak zbytnio kręcił się wokół Kiersten. Jednak z drugiej strony chciałabym poznać bliżej jego przeszłość.

Gdy czytałam pierwszy tom z serii Zatraceni, cały czas szczerzyłam zęby do książki i jednocześnie chciało mi się śmiać i płakać. Czasami były to łzy szczęścia, a czasami łzy nad losem bohaterów. Naprawdę nie sądziłam, że ta lektura wywoła u mnie aż tyle emocji i tak mi się spodoba. Najbardziej ujął mnie moment, gdy Kiersten stworzyła sobie listę rzeczy, które musi zrobić i tam był punkt, gdzie napisała, że chciałaby przeczytać Dumę i uprzedzenie. W scenie, gdy Wes podarował jej tę książkę, piszczałam, płakałam i cieszyłam się jak oszalała. To było takie romantyczne i cudowne.

Historia Kiersten i Westona została opowiedziana w taki sposób, że ciężko mi było oderwać się od książki. Jak czytałam nie chciałam zbyt szybko jej przeczytać, ale jak nie czytałam to chciałam wrócić do lektury. Niestety krótkie rozdziały nie pomagały w odkładaniu tej książki, bo ciągle sobie powtarzałam: "Jeszcze tylko jeden rozdział". Koniec końców przeczytałam ją bardzo szybko i miałam ochotę ponownie ją przeczytać.

Czy są jakieś minusy tej książki? Pewnie można by było się przyczepić, że takich historii jest na pęczki i można uznać ją za schematyczną, ale nawet jak historia została powielona, to została ona napisana w tak interesujący sposób, że broni się i nic dziwnego, że zyskuje taką rzeszę fanów. Przyznam, że chciałabym zobaczyć wersję filmową Utraty. To byłby hit kinowy, a aktorzy, którzy wcieliliby się w rolę mają zapewnioną niezłą karierę.

A jeśli już miałabym powiedzieć czy coś mnie rozczarowało, to powiem że zakończenie. To znaczy z jednej strony mnie nie rozczarowało i mnie cieszyło, ale z drugiej strony chciałabym, aby zakończyło się trochę inaczej. Mimo to książka niesamowicie mi się podobała i myślę, że za jakiś czas ponownie ją przeczytać, bo ta historia jest ujmująca.




Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Feeria Young*
*Otrzymanie egzemplarza recenzenckiego nie miało wpływu na moją opinię.

Komentarze

  1. Jestem tak zachwycona,że mogę powiedzieć tylko trzy słowa: KOCHAM! KOCHAM! KOCHAM!

    http://czytam-ogladam-recenzuje.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Za wszystkie komentarze bardzo dziękuję.

Komentarze typu: "obs za obs", "kom za kom", "fajny blog. zapraszam do mnie" czy "wpadnij do mnie na konkurs" będą uznawane za spam, a co za tym idzie będą kasowane!